To się nie nasłuchałem last.fm. Wychodzi na to, że już niedługo od słuchaczy spoza Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Niemiec pobierane będą opłaty subskrypcyjne. Niewielkie, zaledwie 3 euro na miesiąc, ale na pewno wielu użytkowników odpadnie. Ja raczej też - słucham sporadycznie, powiedzmy przy jakichś dłuższych tłumaczeniach. Mimo wszystko szkoda. :-/
IDL
2009-03-24
2009-03-17
Drogi porośnięte juniperem, 4
Tym razem krótko i bez związku z tłumaczeniem, ale za to treściwie. Dzisiejszy Express Bydgoski publikuje artykuł o dyrygentce Monice Wilkiewicz. Już na samym początku autorka tekstu, Katarzyna Idczak, radośnie informuje czytelników, że pani dyrygent „przed zespołem występuje tylko w spodniach”. Yummy! :-) Ciekawe, czy muzycy są w stanie skoncentrować się na graniu... :-)
2009-03-12
Drogi porośnięte juniperem, 3
Wczoraj, czekając na - zwycięski oczywiście - mecz Manchesteru United z jakąś mało znaną, włoską drużyną (chociaż włoską też średnio, skoro nazywają się Internazionale)... W każdym razie, czekając na ten mecz, oglądałem jednym okiem głupiutki program na kanale Animal Planet - Najzabawniejsze zwierzęta świata. Generalnie tłumaczenia na nim są finezyjne jak wypowiedzi polskich polityków, ale wczoraj totalnie rozbawiło mnie jedno z nich. Otóż program dzielony jest na podsekcje, których tytuły odwołują się do znanych programów telewizyjnych i popkultury generalnie. We wczorajszym odcinku jedna z nich nosiła tytuł „Pimp My Living Room” - i nawet niepotrzebny był charakterystyczny krój czcionki oraz kolorystyka, by zorientować się, że to nawiązanie do znanego z MTV (Mindless Television :-)) programu o przerabianiu starych samochodów. Niestety, tłumocz prawdopodobnie go nigdy nie widział, bo przetłumoczył rzeczone „Pimp My Living Room” na... „Uliczny salon”!!! :-))) Trzeba mieć dość rozciągliwą wyobraźnię, żeby od angielskiego pimp (alfons, sutener; stręczyć itd.) dojść do frazy „uliczny”, tym bardziej, że tłumaczenie to nie ma KOMPLETNIE nic wspólnego z tym, co działo się we wczorajszym odcinku Najzabawniejszych zwierząt świata. Pokazany filmik opowiadał bowiem o pewnym panu, który zmienił wystrój swojego salonu (poprzykrywał meble jakimiś szarymi szmatami), co nie spodobało się jego papudze, więc zaczęła go gonić po tym salonie. Hahaha, swoją drogą. A może ta papużka była alfonsem...? ;-)
2009-03-09
Fail!
Wieść gminna niesie, że próba zorganizowania referendum w sprawie odwołania Prezydenta Bydgoszczy nie powiodła się - inicjatorzy nie zebrali podobno wymaganej liczby niecałych 30 tys. głosów. Przykro, jeśli okaże się to prawdą, ciekawi mnie, ilu ewentualnie głosów zabrakło.
Smutne natomiast, że w jednym z portali społecznościowych pojawiają się komentarze pracowników Urzędu Miasta, że „bydgoszczanie nie dali się omotać”. Mój punkt widzenia jest taki: grupa inicjatywna wykorzystała nastroje panujące wśród mieszkańców naszego miasta. Trudno tu mówić o omotaniu - pewna, mam nadzieję, że wystarczająco spora, grupa ludzi była (i jest) niezadowolona z działań Prezydenta, z tego, co na co dzień widać na bydgoskich ulicach, a inicjatorzy referendum skanalizowali to niezadowolenie. Oczywiście, chcieli przy tym ugrać swoje sprawy, ale wydaje mi się, że nie mieli na to szans. Nawet gdyby udało im się doprowadzić do głosowania nad odwołaniem, nie oznacza to, że automatycznie na tym skorzystają podczas, powiedzmy, wyborów na nowego Prezydenta miasta.
Obawiam się natomiast, że rozpocznie się teraz kampania, by pokazać, jakiego to wspaniałego Prezydenta ma Bydgoszcz, i że grupie oszołomów nie udało się mu zaszkodzić. A nie mam pewności, czy Mściwy Konstanty nie wymyśli jeszcze czegoś, żeby pognębić swoich oponentów - tak jak pozwał do sądu kibiców Zawiszy, protestujących przeciw cyrkowi wokół nazwy stadionu, choć liczę, że w tym przypadku trafiła kosa na kamień.
Smutne natomiast, że w jednym z portali społecznościowych pojawiają się komentarze pracowników Urzędu Miasta, że „bydgoszczanie nie dali się omotać”. Mój punkt widzenia jest taki: grupa inicjatywna wykorzystała nastroje panujące wśród mieszkańców naszego miasta. Trudno tu mówić o omotaniu - pewna, mam nadzieję, że wystarczająco spora, grupa ludzi była (i jest) niezadowolona z działań Prezydenta, z tego, co na co dzień widać na bydgoskich ulicach, a inicjatorzy referendum skanalizowali to niezadowolenie. Oczywiście, chcieli przy tym ugrać swoje sprawy, ale wydaje mi się, że nie mieli na to szans. Nawet gdyby udało im się doprowadzić do głosowania nad odwołaniem, nie oznacza to, że automatycznie na tym skorzystają podczas, powiedzmy, wyborów na nowego Prezydenta miasta.
Obawiam się natomiast, że rozpocznie się teraz kampania, by pokazać, jakiego to wspaniałego Prezydenta ma Bydgoszcz, i że grupie oszołomów nie udało się mu zaszkodzić. A nie mam pewności, czy Mściwy Konstanty nie wymyśli jeszcze czegoś, żeby pognębić swoich oponentów - tak jak pozwał do sądu kibiców Zawiszy, protestujących przeciw cyrkowi wokół nazwy stadionu, choć liczę, że w tym przypadku trafiła kosa na kamień.
2009-03-02
Subskrybuj:
Posty (Atom)