IDL

2009-06-26

The King Has Left the Planet...

Michael Jackson nie żyje. :-( Zmarł w wieku 50 lat, z powodu nagłego zatrzymania akcji serca - przynajmniej tyle wiem, pisząc te słowa i starając się nie śledzić spekulacji. Szkoda człowieka, który przy biernym współudziale nas wszystkich zmarnował sobie życie.

Pytanie zresztą, co to było za życie? Dziecko trafia na scenę w wieku 5 lat, natychmiast rzucone na głęboką wodę. Potem głęboka woda zmienia się w bezdenną otchłań, gdy solowa kariera zapewnia mu niewyobrażalną popularność i bogactwo, jednocześnie pozbawiając resztek jakiejkolwiek prywatności (której choć pozorów tak rozpaczliwie wydawał się bronić), a w pobliżu sami pochlebcy i klakierzy – nikogo, kto zapewniłby bezinteresowne wsparcie. Zaś wokół tłumy obserwatorów i mediów czekających na sensację. Makabryczna, smutna egzystencja. A gdy tylko talent do tworzenia hitów nieco osłabł, zleciały się stada sępów, gotowe do zbicia kasy na odbrązawianiu wizerunku Króla Popu.

W serwisie Facebook, obok zdjęcia Jacksona z lat największej sławy, ktoś napisał Do you remember that kid? He died some 25 years ago. Myślę, że to dobre podsumowanie tej smutnej historii...

2009-06-13

Curse you, Word!

Na TVN leci sobie film Facet z ogłoszenia. Romantyczna komedia, pan ściemnia z panią, spotykają się w parku na spacerze z psami. Pani stwierdza w pewnej chwili „You’re a dog guy”, co lektor bez chwili wahania odczytuje z listy dialogowej jako „Jesteś pisarzem”!!! Na rany, już nawet głupie edytory tekstów sprzysięgają się przeciw tłumaczom filmów i lektorom! Word nie znał słówka „psiarz”, więc zmienił z automatu na „pisarz”, a po drodze zabrakło redaktora (albo zasnął akurat nad tą linijką).
Notabene, film w oryginale nosi tytuł Must Love Dogs. Dlaczego w naszym pięknym kraju tytułu zagranicznego filmu nie można po prostu przetłumaczyć, tylko najczęściej tłumaczenie musi przypominać coś innego?

2009-06-12

No to nara!

Kończy się chyba wreszcie dość długa i nudna telenowela pt. „Przejście Cristiano Ronaldo do Realu Madryt”. Mimo niedawnych zapewnień, że czuje się świetnie  Manchesterze, Brylantynowy Chłopiec zamienia Wyspy na Półwysep. Wszystkiego dobrego, mam jednak niejasne wrażenie, że szczęścia tam nie znajdzie. Jak trafnie zauważył jeden z angielskich dziennikarzy, w MUtd są Rooney i Teves, którzy ryli trawę zębami, wypracowując sytuacje dla CR7 i pozostawiając całą chwałę jemu. Drużyna Realu – określana mianem Galácticos – takiego komfortu już mu zapewne nie da. Czy nie straci dobrego samopoczucia, gdy będzie musiał ganiać po boisku razem z dziewięcioma podobnymi mu gwiazdami? Wystarczy przypomnieć Davida Beckhama, który przeszedł do Realu, wtopił się w tło i skończył w lidze amerykańskiej…

Mimo wszystko powodzenia, Cristiano. Ja czekam niecierpliwie, kiedy na Old Trafford pojawi się Franck Ribéry… :-)