IDL

2012-04-16

Rozmowa z tobą jest dla nas niezwykle ważna...

Taka historia się ostatnio przydarzyła. Brat narzekał na problemy z logowaniem do Skype, więc postanowił zresetować hasło. Okazało się jednak, że nie może tego zrobić, bo adres mailowy, na jaki było rejestrowane konto Skype, już nie istnieje. Mógłby oczywiście założyć nowe konto, ale zależało mu na bazie kontaktów. Spytał mnie więc, czy w jego imieniu nie załatwiłbym sprawy na czacie pomocy technicznej w języku angielskim. Jasna sprawa.

Konsultant Skype połączył się dość szybko. Po wymianie standardowych grzeczności i wyjaśnieniu, na czym polega problem stwierdził, że musi mi zadać parę pytań, by zweryfikować moją tożsamość i zresetować adres e-mail. Poprosiłem brata, żeby był pod ręką (tzn. na Facebooku), powiedziałem konsultantowi, że jestem gotowy. Pierwsze pytanie: nazwa użytkownika Skype. Luzik. Drugie pytanie: adres e-mail, na jaki zarejestrowano konto Skype. Łatwizna. Trzecie pytanie: miesiąc i rok instalacji programu. ŻE CO?!

Szybka zmiana okna, pytanie do braciszka: kiedy instalowałeś Skype? ŻE CO?! Po naradzie stwierdzamy, że podamy 2007. Odpowiedź okazuje się poprawna, ale konsultant naciska, żeby podać przybliżony miesiąc. Pytam (retorycznie), czy ktokolwiek naprawdę zapamiętuje takie informacje? Ustalamy z bratem, że strzelimy we wrzesień. Konsultant stwierdza, że odpowiedź jest nieprawidłowa. „I co teraz?”, pytam. „Bez tej informacji nie mogę zweryfikować twojego konta”. „Więc mam zgadywać?”. „Nie, podaj po prostu przybliżony miesiąc instalacji”. Powrót do brata, stwierdzamy, że zacznę od stycznia i zobaczymy, któremu z nas — mnie czy konsultantowi — znudzi się szybciej.

Przeskok do okna z konsultantem, palce na chwilę niepewnie zawisają nad klawiaturą, ale w końcu wbijają „January”. Głęboki oddech, moment, przez który nic się nie dzieje i... na ekranie wyskakuje „Daj mi dwie-trzy minuty, żebym mógł zresetować twój adres”. ŻE CO?!?! Już? Chwilę później problem był rozwiązany... :-)

Nie wiem, ile osób pamięta takie szczegóły, jak data instalacji programu – nie sądzę, by było ich zbyt wiele. Nie wiem też, jak wobec tego sprawdza się taka forma zabezpieczenia. Sądzę, że marnie, bo jakoś nie chce mi się wierzyć, żebym już za drugim razem trafił poprawnie (w Lotto jakoś mi tak nie idzie). Dobrze w każdym razie, że udało się sprawę załatwić, no i mieliśmy przy okazji niezły ubaw... A brat ma już teraz nawet zanotowaną dokładną godzinę kontaktu z konsultantem, tak na wszelki wypadek. :-)

2 komentarze:

Twój kochany Jack pisze...

To się nazywa profesjonalne zabezpieczenie. Jak w polskich ministerstwach.

nikt pisze...

Samo przypomnienie sobie roku jest nielada wyzwaniem, a co dopiero z miesiącem! Najważniejsze, że udało się trafić. A paranoi w Internecie jest od groma.