IDL

2008-05-27

Still alive

Ciągle żyję... Ale powoli tonę. W połowie czerwca niezbędny będzie sanity check. Watch this space...

2008-05-10

Bydgoszcz w Rzeczpospolitej

Nie czytam Rzeczpospolitej, tak więc informację o artykule dotyczącym Bydgoszczy znalazłem przypadkiem, za pośrednictwem bydgoskiego forum Gazety Wyborczej. Artykuł siłą rzeczy dość pobieżny, ale zwraca uwagę na większość ciekawych aspektów naszego miasta. Odnotowuję z przyjemnością. :-)

2008-05-08

Biusty na kółkach

Wiosna nie sprzyja Bydgoszczy. Budząca się do życia natura powoduje bowiem, że również w naszych radnych żywiej krążą soki, w związku z czym radni zaczynają MYŚLEĆ. Jak już wymyślili zwężenie Mostowej (co z tego wyniknie, można było się przekonać w ostatni poniedziałek: obok Kaskady budowano podest do beer-burdelu sięgający połowy deptaka, a na płycie Rynku odbywał się jakiś koncert; w tej sytuacji przez grupy widzów trudno było się przecisnąć), to stwierdzili, że nie ma co spoczywać na laurach, i wykoncypowali przeniesienie Łuczniczki. Rzekomo stoi ona w mało eksponowanym miejscu, w dodatku w pobliżu publicznego kibla. Quelle horreur! No więc plan jest taki: pomnik Barciszewskiego da się na Wełniany Rynek, Łuczniczkę zaś na nowy skwer na rogu Mostowej i Grodzkiej (ciekawe, czy będzie celowała w Sowę)... Drapię się w głowę, ale za żadne skarby nie potrafię wymyślić, gdzie w tym rejonie ma się znaleźć miejsce na „mały amfiteatr” (chyba że amfiteatrzyk? kukiełkowy?), granitowe schody, ławeczki, „tryskacze i kolorowe światła”? [Przed chwilą odkryłem, że tak to ma wyglądać (plik .rar)]. Ale architekt miasta nie ma z tym problemu, już „w zeszłym roku opracowaliśmy koncepcję zaaranżowania nowej przestrzeni publicznej przed spichrzami”, więc ja też na razie będę spał spokojnie. Natomiast w tym śmiałym planie brakuje mi jednego elementu: co począć z budynkiem Teatru Polskiego. Przecież, jeśli trzymać się słów pana architekta, on również znajduje się na peryferiach centrum! Mam taki pomysł: może w całości przenieść go po prostu na plac Teatralny...? Natomiast co do pomnika Barciszewskiego, to myślę sobie tak, moi drodzy: po jego przeflancowaniu na Wełniany Rynek w dawnym miejscu pozostanie całkiem smakowita działeczka... Hmmm... czyżby pp. Sowa, Bulanda i Mucha mieli już jakiś pomysł na jej zagospodarowanie?

Swoją drogą, to mam taką propozycję, żeby do wszystkich bydgoskich pomników dorobić gustowne postumenty z kółkami. W ten sposób zyskamy możliwość prostego przetaczania ich z miejsca na miejsce w dowolnym momencie, zgodnie z np. życzeniem inwestora. Wyobraźmy sobie Pomnik Walki i Męczeństwa na lawecie - czyż to nie imponująca wizja?! Dodatkowo pozwoliłaby na rozwiązanie trwających sporów wokół tego pomnika: jest impreza na Rynku, przetaczamy monumencik za Farę. Impreza skończona - pomnik wraca na płytę, możemy znowu czcić pamięć pomordowanych... Ale po co ograniczać się do pomników już istniejących?! Czy nie byłoby słuszną koncepcją stworzenie biustu na kółkach, przedstawiającego miłościwie nam panującego Pana Prezydęta? Można by go wytaczać w przeddzień odbywanych przez Niego spotkań z mieszkańcami poszczególnych dzielnic miasta, by wdzięczna ludność składała pod nim kwiaty... A cała Rada Miasta na kółkach? Jakie cudne, ponadpartyjne konstelacje można by tworzyć!!!

A tak już w poważniejszym tonie pisząc: dlaczego władze miasta wydają się dążyć do skomasowania wszystkich atrakcji w okolicach Starego Miasta? Czyżby obawiały się, że wycieczki poza jego obręb obnażą zaniedbania, brud i odpadające tynki, będące świadectwem ich nieudolności i leserstwa?

Jakże pięknie by było, gdyby nasi włodarze skupili się wyłącznie na czynnościach, w których tak znakomicie się spełniają...

Pisanie do gazety. To trudna sztuka

Generalnie jestem pod wrażeniem tytułologii stosowanej przez „dziennikarzów” bydgoskiej Gazety Wyborczej. Mam wrażenie, że opuścili lekcję polskiego, na której uczono o zdaniach złożonych. Stąd w dzienniku tym pojawiają się takie tytuły:

- Studencka gazeta może upaść. Z winy uczelni
- Przechodnie dostaną kotylion. Od PCK
- Strzelają do szefa. Na imprezie integracyjnej
- Godzinny bilet widmo. W kiosku go nie kupisz

To NIE WSZYSTKIE przykłady z TEGO tygodnia. Idąc dalej tym tropem, podpowiadam wyrobnikom dziennikarskiego pióra parę przeróbek innych nagłówków:

- Letnia kolekcja. Dla żołnierzy
- Całe miasto pobiegnie. Na Osiedlu Leśnym
- Twoje mieszkanie może! Zagrać w filmie
- Urbaniści czekają na nasze. Opinie o Mostowej
- Pismaki Wyborczej mają. Problem z pisaniem

Propozycje są oczywiście. Gratis. O szlag, mnie to też wzięło...!

2008-05-02

Dzień na krańcu świata

Mimo wszelkich niedogodności, mimo rozbicia długiego weekendu, lubię takie dni, jak dzisiejszy. Wrzucony od czapy dzień roboczy między dniami wolnymi. Większość koleżeństwa na urlopie, w biurze cisza i spokój, wzrok od czasu do czasu ześlizguje się od niechcenia z monitora na sunące leniwie ulicą nieliczne samochody. W takie dni warto mieć na podorędziu odpowiednią muzykę, na przykład album Approaching Silence Davida Sylviana, albo Thursday Afternoon Briana Eno. To idealne soundtracki do marzeń, trzeba jednak uważać, żeby za bardzo nie odpłynąć. :-) Ktoś mógłby nazwać je muzyką tła i miałby rację: dźwięki sączą się niemal niepostrzeżenie, przemykają gdzieś na granicy między świadomością i podświadomością, tworząc błogi, wyciszony nastrój.

Dzień jest na tyle spokojny, że kiedy, jadąc rano do pracy jak zwykle skręciłem w leśny skrót, na ścieżce skakały sobie kosy i gołębie grzywacze (teraz już wiem, czemu po angielsku nazywają się woodpidgeons!), a za zakrętem na gałęzi drzewa siedziała sobie w ogóle niezestresowana sójka... Oczywiście, po wczorajszym fotografowaniu miałem na aparacie założony nie ten obiektyw, co trzeba, więc nawet się nie zatrzymywałem, bo - jak wynika z moich dotychczasowych doświadczeń ze srokami - ptaszydło pozwoliłoby mi zmienić obiektyw, po czym natychmiast poszłoby w długą... :-)Albo zawiodłaby elektronika, jak ostatnim razem z wiewiórką: gdy już pozwoliła podejść do siebie na jakieś pięć metrów i nawet zaprezentowała biały brzuszek, aparat powiedział „Change battery pack”.

Tak więc dzień płynie sobie powoli i bezstresowo. Pogoda wczesnowiosenna, a wiatr wieje w stronę miasta, więc powrót do domu nie będzie wymagał krwi, potu i łez. W słuchawkach leci sobie In The Light Zeppelinów, bardzo przyjemny, wyluzowany kawałek. Gdy go słucham, marzy mi się piwo na bruku Starego Rynku, chodzenie na boso, leżenie na trawie i takie tam. Generalnie, ucieczka od cywilizacji, co być może nastąpi na jakiś czas jutro... ;-) Everybody needs some ligth!