Pytanie zresztą, co to było za życie? Dziecko trafia na scenę w wieku 5 lat, natychmiast rzucone na głęboką wodę. Potem głęboka woda zmienia się w bezdenną otchłań, gdy solowa kariera zapewnia mu niewyobrażalną popularność i bogactwo, jednocześnie pozbawiając resztek jakiejkolwiek prywatności (której choć pozorów tak rozpaczliwie wydawał się bronić), a w pobliżu sami pochlebcy i klakierzy – nikogo, kto zapewniłby bezinteresowne wsparcie. Zaś wokół tłumy obserwatorów i mediów czekających na sensację. Makabryczna, smutna egzystencja. A gdy tylko talent do tworzenia hitów nieco osłabł, zleciały się stada sępów, gotowe do zbicia kasy na odbrązawianiu wizerunku Króla Popu.
W serwisie Facebook, obok zdjęcia Jacksona z lat największej sławy, ktoś napisał Do you remember that kid? He died some 25 years ago. Myślę, że to dobre podsumowanie tej smutnej historii...