IDL

2009-10-26

Dla mnie to skarb

Wielokrotnie w różnych sytuacjach dawałem wyraz swojej głębokiej niechęci do wyrobów polskiego przemysłu muzycznego, do tych różnych Grabaży, Kazików, Lao Che... Są oczywiście chlubne wyjątki od tej reguły (np. Armia, „Der Prozess” - rewelacja!), jednak gdyby Unia Europejska wprowadziła w dziedzinie muzyki analogiczne wymogi, jak te dotyczące krzywizny bananów (albo ogórków), to moim zdaniem nasze uszy i poczucie estetyki tylko by na tym skorzystały.

Z tym większym dla siebie samego zaskoczeniem muszę stwierdzić, że nowe dzieło Katarzyny Rooijens (de domo Szczot) jest ogórkiem prostym jak norma UE przykazała, i nawet po rozłożeniu go na kawałki nie wychodzi z tego mizeria. :-) Składa się owa płyta z 11 różnorodnych utworów, znakomicie zrealizowanych, część z nich nasuwa skojarzenia z polską muzyką przełomu lat 1970/1980 (tak, to komplement!), a jednocześnie całość brzmi nowocześnie. Dodatkowo dużym plusem dla mnie jest to, że nie ma tutaj spinania się na przebój ani debilnych tekstów o paście avocado czy smarowaniu chleba ludźmi. Muzycznie jest spokojnie i bardzo oszczędnie, nawet żywsze utwory nie są przeładowane pomysłami aranżacyjnymi. Płyty słuchałem już kilkanaście razy - najprzyjemniej jest późnym wieczorem, a dzisiaj przejdzie jeszcze test na wypasionych słuchawkach :-) - i nie znudziła mi się ani nie nuży przy kolejnych odtworzeniach. Tak więc polecam.

2009-10-22

Wieczorne Polaków rozmowy...

Internetowy Dwutygodnik (bardzo interesujące teksty dotyczące wielu dziedzin kultury, polecam!) przeprowadził ostatnio internetową transmisję z odbywającej się na Uniwersytecie Warszawskim XVI Debaty Tischnerowskiej. Jej tematem był „Kryzys kapitalizmu?”, udział wzięły różne mądre postaci - Michał Boni, Aleksander Smolar, Marcin Król, Witold Orłowski... W tym leżał, moim zdaniem, główny problem całego przedsięwzięcia: wystąpienia były ciekawe, ale rozmawiali ze sobą ludzie z tego samego środowiska politycznego, które 20 lat temu decydowało o kształcie polskiego ustroju polityczno-ekonomicznego. Jeśli w trakcie dyskusji dochodziło nawet do polemik, to dotyczyły one niuansów, a nie pryncypiów. Szkoda, że nie zaproszono przedstawicieli innych opcji - komunistów, socjalistów, prawicy spoza kręgów liberalnych itp. To byłaby wymiana poglądów i wizji (owszem, zapewne niosąca ryzyko zamienienia się w pyskówkę), a nie miła, w sumie nieistotna pogawędka przyjaciół z dawnych lat... Istnieje takie angielskie sformułowanie, preaching to the converted - wygłaszanie kazań do już nawróconych - i ono właśnie przyszło mi wczoraj do głowy podczas tej debaty.

Jej konkluzja, wyrażona przez praktycznie wszystkich uczestników, była taka, że kapitalizm sam w sobie nie jest w kryzysie (w domyśle: to najlepszy system ekonomiczny, jaki wymyślono), natomiast dochodzi w jego ramach do wielu mniejszych i większych kryzysów, które z czasem, pozostawione same sobie, mogą doprowadzić do poważniejszych problemów. Jeżeli rządy nie podejmą jakichś przeciwdziałań, może dojść do dużej katastrofy. Nikt natomiast nie zwrócił uwagi na to, że być może ludzie zaczynają mieć dosyć obecnie panujących ustrojów będących pochodnymi kapitalizmu, są zmęczeni ciągłym pośpiechem, koniecznością ścigania się, dobiegnięcia do celu przed innymi... A zaczynają już o tym pisać w ojczyźnie kapitalizmu, więc wydaje mi się, że jest coś na rzeczy. Tylko my jak zwykle trochę z tyłu.

2009-10-19

Nie wieżę!!!

Bydgoszcz opanowała wieżomania. Najpierw koszmarny projekt Sowy, który zakłada zwieńczenie kamieniczek na Mostowej włoską campanilą (wiadomo, Bromberg miasto ze śródziemnomorskimi korzeniami), teraz niejaki biznesmen Szulc przymierza się do wykupienia działki u zbiegu Śniadeckich i Gdańskiej, gdzie postawi kamienicę, oczywiście zwieńczoną wieżą. Swoim projektem wpisuje się niewątpliwie w gusta Prezydęta Dombrowicza et consortes, ale czy naprawdę w ratuszu nie ma nikogo, kto by im podpowiedział, że planowane budynki stanowią tylko repliki znienawidzonej przez (prawie) wszystkich Kaskady?