IDL

2012-02-06

Mróz

Wreszcie zima w pełnej krasie, taka, jaką uwielbiam - mróz, śnieg, w dzień piękne słońce. Jak na razie muszę się tym napawać sam. W pustym mieszkaniu temperatura nie przekracza 17 stopni powyżej zera — nie gotuje się, nikt nie chodzi, nie biega, nie hałasuje. Godzina z żelazkiem podnosi temperaturę o pół stopnia. Ciepły prysznic wieczorem pozwala wejść pod kołdrę bez dreszczy i zachować w miarę przyjemną temperaturę w pościeli do pobudki o 6 rano.

Jakieś pół godziny później nadal panują ciemności, niebo jest śliwkowo-ceglaste na wschodzie, śnieg skrzypi pod butami i cholernie żal mi wszystkich maluchów, którym nieludzki system edukacyjny każe o tej ponurej porze dreptać do szkoły. Wzrok wbity w ziemię, kaptur naciągnięty na czapkę, w głowie pewnie jeszcze sny z mijającej nocy, które za chwilę brutalnie wygoni rozgrzewka na wuefie albo poranna modlitwa na religii.

Na szczęście nie trzeba odśnieżać samochodu ani skrobać szyb — o 7:45 wystarczy wbić się do lodówki kabiny, włączyć mroźny nawiew na twarz, by nie parowała przednia szyba, i można ruszać. Samochód odpala bez problemu i gaśnie natychmiast po ruszeniu. Przez ułamki sekund paraliżuje mnie wizja powolnego zamarzania w metalowej puszce, zanim uświadamiam sobie, że tkwię na środku pełnego samochodów i ludzi parkingu. Po kolejnej sekundzie silnik katowany świdrem kluczyka zaskakuje. Wnętrze nagrzewa się gdzieś w okolicach Bartodziejów, więc po dojechaniu na miejsce trzeba wysiąść z ciepłej kabiny na szczypiąc-gryzący mróz. Huśtawka temperatur. Nad horyzontem unosi się pomarańcza słońca i pali w oczy.

Lubię zimę. :-)

1 komentarz:

AKASZA pisze...

nienawidzę nie lubię nie znoszę ;/