IDL

2007-10-13

Ta wyborcza niedziela

Kurna, przecież już pisałem, że miało nie być o polityce!!! :-)

Na blogu Daniela Passenta, przy okazji wpisu omawiającego debatę Tusk­­-Kaczyński, jedna z osób komentujących stwierdziła, że miała zamiar głosować na LiD, ale po tym, jak zaprezentował się „Donek”, chyba jednak zagłosuje na PO.

Dla mnie generalnie niezrozumiałe jest zmienianie preferencji wyborczych pod wpływem debaty dwóch polityków, nawet nie wiadomo jak udanej. Ślinimy się nad inteligencją, sprytem i prezencją gaworzących ze sobą liderów partyjnych, zapominając, że o tym, co stanie się w Bydgoszczy, Radomiu, Drawsku Pomorskim, Wałbrzychu, tak naprawdę decydować będzie nie Donald Tusk, Jarosław Kaczyński czy Wojciech Olejniczak, ale ludzie, którzy będą reprezentować konkretnie te miejsca. Czyli bardzo często pan Zenek, którego na posła rekomendowała pani Renatka, która kiedyś na konwencji została pocałowana w rękę przez lidera partii, więc rozdaje karty w mieście... Patrzmy na konkretnych ludzi, nie na partie i reklamujących je liderów. Mimo, że od lat jestem wyborcą lewicy (od SdRP przez SDL po - prawdopodobnie - LiD), w tym roku najchętniej zagłosowałbym na kandydata PO i kandydata PSL. Nie dlatego, że należą akurat do tych dwóch partii, albo że przekonała mnie jakakolwiek debata lub wypowiedź ich liderów, ale dlatego, że wiem, jacy to są ludzie i co chcą zrobić dla mojego miasta. Ale przy naszej obecnej ordynacji i tak pewnie zagłosuję na LiD (na szczęście obstawiany przeze mnie kandydat tego ugrupowania ma zasługi dla regionu i dla kraju), bo nie chcę przyczynić się do zwycięstwa PO, która jest co najwyżej PiSem bis (ktoś jeszcze pamięta rzucane dwa lata temu w każdym wywiadzie dusery o „naszych przyjaciołach z PiS?”), a PSL jako partia jest dla mnie idealnym przykładem kręcącej się na wietrze chorągiewki...

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

a ja bym takiego obdarła powoli ze skóry, zasypała solą i powiesiła w słońcu, coby sobie wysechł.
I dopiero potem wzięła się za robienie PRAWDZIWEJ krzywdy...

Anonimowy pisze...

stanowczo domagam się obszernej relacji z Fysza!!;))
a wracając jeszcze do Drinkersów, geeeez, ale dali siarki z tym "The Wall"!!!... zaczęło się od takiego energizującego pulsowania basem, a potem, jak Titus zaczął śpiewać, ciarrry poszły po plecach.... nie muszę dodawać, że cała sala śpiewa z nami ;), kto nie znał textu, dyskretnie opuszczał lokal ;))
Znać po nich te 18 lat obijania się po scenie, brzmienie było zajebiste, muzycznie piekielnie sprawni, co w sumie dziwnym nie jest.. Koncert był w takiej konwencji, jaką lubię: sprawnie, na temat, z krótką, zadziorną konwersacją Titusa pomiędzy kawałkami... miodzik :))
ale żal mi ściska półdupki, że nie ma mnie z Wami na Rybie :((

Maciej pisze...

Wiem, że w żaden sposób nieulży w cierpieniu moje stwierdzenie, ale mimo wszystko napiszę, że moje półdupki są również maksymalnie ściśnięte z żalu z powodu niebycia mnie na koncercie Fisha. Wrrrr!

3Pixer pisze...

Spoko spoko, wpis blogowy o wczorajszym koncerciku już jest w dużej części gotowy... Jak dobrze pójdzie, jutro będzie. A tymczasem na stronie Radia Pik można znaleźć fotki z pobytu Fisha w stacji. Miałem być tłumaczem... sniff sniff... Na drodze stanęła nowoczesna technika... :-(

Anonimowy pisze...

... a Ty co się tak drzesz, jak nie przymierzając Ziutas 13 lat temu po przypadkowym obejrzeniu mojego gołego zdjęcia? ;)
cycka żeś nie widział, a?... ;)