IDL

2012-01-09

I jeszcze raz od nowa

Postanowienia noworoczne to temat nudny i ograny. Wszyscy je mają, mało kto ich dotrzymuje. Ja miewam je czasami, nie dotrzymuję praktycznie nigdy. :-) Podejrzewam, że w tym roku nie będzie inaczej — raczej nie zacznę uprawiać joggingu, na ściankę do wspinaczki wybiorę się może raz (bo potem najprawdopodobniej ręka się na mnie obrazi), nie napiszę zbyt wiele. W tej ostatniej kwestii mam tylko nadzieję, że uda mi się podwoić liczbę wpisów w stosunku do minionego roku, co nie powinno być szczególnie trudne. :-)

Przełom zeszłego i bieżącego roku był dziwny, ponieważ w ogóle go nie odczuwałem. Częściowo wpłynęła na to pogoda — mało ciekawe połączenie jesieni z wiosną, dobijające psychicznie i fizycznie. Zazwyczaj bywało tak, że w okolicach świąt Bożego Narodzenia wpadałem w apokaliptyczny nastrój przełomu, końca i początku, który umiejętnie podsycałem soundtrackiem z „Blade Runnera” i wpatrywaniem się w płatki śniegu (lub krople deszczu) błyskające w świetle lamp ulicznych. Tym razem nic z tych klimatów (nie tylko z powodu pogody), nawet liczne pokazy ogni sztucznych nad Bydgoszczą, które podziwialiśmy rodzinnie z krańców miasta, nie zrobiły na mnie jakiegoś szczególnego wrażenia. Czas, który w skali mikro mam podzielony na odcinki i odcineczki, w skali makro stał się rwącym, jednolitym nurtem...

Brak komentarzy: