IDL

2008-02-18

Czas Apokalipsy?

Dzisiejszej nocy po raz kolejny śniła mi się totalna zagłada: zniszczone budynki, uciekający donikąd, spanikowani ludzie, paraliżująca świadomość nieuniknionego. Po przebudzeniu w pamięci pozostały tylko oderwane od całości obrazy: razem z kolegą, wiedząc już o katastrofie, podążamy szosą w Borach Tucholskich do Zamrzenicy; dzwonię do innego znajomego, żeby przyjechał po nas samochodem, ale on nie może; znane mi budynki leżą w zgliszczach.

Nie wierzę za bardzo w prorocze sny i doskonale wiem, skąd się wziął najnowszy: z łowionych jednym uchem informacji o amerykańskim satelicie. Jednak co mnie niepokoi, to fakt, że w KAŻDYM z nich pojawia się to samo miejsce (okolice mojej podstawówki) i ten sam klimat sytuacji ostatecznej, nie dla mnie, lecz dla całej ludzkości. Bywa on dość męczący psychicznie - na szczęście nie dzisiaj! :-) Ale też dzisiejszy sen nie był tak wyczerpujący i cholernie realistyczny, jak ten (inspirowany zresztą Dniem zagłady), w którym obserwowałem kosmiczne głazy spadające za Operą Nova i kościołem Św. Trójcy...

Myślę, że jako gatunek mamy bardzo dużo szczęścia: od wielu tysiącleci, czy może nawet milionów lat, nie przydarzyła się katastrofa na poziomie kontynentalnym (chyba że za prawdę uznamy historie o Atlantydzie), a taka, która potencjalnie mogła doprowadzić do zagłady wielu tysięcy istnień, miała miejsce na pustkowiu. Ale co nam po tym szczęściu, skoro najprawdopodobniej wyniszczymy się sami?

Brak komentarzy: