IDL

2007-06-20

Here it comes again

Prywatny blog, próba 23864393. Mam do tego tak optymistyczne podejście, że pewnie znowu skończy się na sześciu wpisach o jedzeniu jajka na twardo na śniadanie i tego typu pierdołach. Nie mogę się jakoś zmusić do w miarę regularnego pisania, i cały czas krąży nade mną mroczna myśl-chmurka, że może to dlatego, że nie mam do powiedzenia nic, co ktoś inny przeczytałby z zainteresowaniem? Może po prostu powinienem więcej piwa pić... Albo pisać o polityce - ale teraz wszyscy o niej piszą, a poza tym to temat do rzygania, nie do pisania.

Dobra, pierwszy wpis na blogu odwalony. Fajrant. Czas kury pomęczyć (Pekka Kana!).

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

joł, man!! szakunec! a masz jakieś patisony?.. ;)))
... i tym optymistycznym akcentem rozpoczynam serię nawiedzeń rodzinnych. Uh - oh ;)))))

3Pixer pisze...

Oby Twoja seria nawiedzeń rodzinnych nie była jednoodcinkowa... Nie wiem, czy starczy mi SAMOzaparcia (bo z zaparciami ostatnio nie mam problemów).

A patisony mam, ino malutkie. ;-)

Anonimowy pisze...

oglądałam zdjęcia z Domu i zryczałam się jak bóbr... czy ja musiałam sobie taką kurację szokową zafundować, no powiedz?....
a wszystko w imię wyższych racji. Będzie dobrze?.....

3Pixer pisze...

Jakie zdjęcia z domu? Z Bydgoszczy? I pisząc "kuracja szokowa" masz na myśli wyjazd do Zielonej Góry? Wiesz, ja jestem pełen podziwu dla Ciebie, bo mi zawsze brakowało takiej odwagi, żeby się wziąć i ruszyć.

OCZYWIŚCIE, że będzie dobrze! Przecież już zaczyna być, nie?

Buziaczki!

Anonimowy pisze...

mhm, z Domu, a konkretnie zryczałam się jak bóbr obejrzawszy gwiazdkowe zdjęcia Mamonia, który wlazł pod choinkę...ehh, tęsknię strasznie, okropnie za moimi Futrzakami i za Rodziną.... Czy to odwaga była?... bo ja wiem, raczej determinacja :-/...