IDL

2007-06-28

Sad but... sad

Dziś znowu będzie krótko. Ale dzień był dość przerypany, chociaż po wczorajszym święcie ;-) wydawało się, że będzie lajtowo i przyjemnie.

I nawet było - do jakiejś 14:00, kiedy znienacka wyszło na jaw, że w zakamarkach Internetu czai się spora paczka do przetłumaczenia, której w czasie mojej nieobecności nikt nie zauważył... Wybieranie nadgodzin trafił szlag, tym bardziej, że potem sam zapomniałem o sprawdzeniu innego tekstu. No i w ten sposób wyrobiłem sobie dzisiaj dodatkowe pół nadgodziny. :-) Jutro wychodzę dwie i pół godziny wcześniej, HOWGH!

Dobrze, ponieważ ten wpis niebezpiecznie zbliża się do estetyki „jajka na twardo na śniadanie”, będę kończył. Osoba, która wie, z autobiografii którego słynnego Polaka wziąłem motyw wpisów w pamiętniku traktujących o jedzeniu jajek na śniadanie, wygra nagrodę. Jeszcze nie wiem jaką. :-)

P.S. Zgubiłem gąbkę od słuchawek. To oczywiście wystarczający powód, by kupić nowe. Kossy czy Sennheisery? (Jeszcze są te albo te)

P.S. 2 Tytuł notki taki, bo miało być o początkach depresji, ale potem mi przeszło. Absolwent poprawił mi humor. :-)

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

"zgubiłem gąbkę" - zabrzmiało to z lekka psychodelicznie ;), i w niczym nie pomógł tu fakt, że dalej stało "od słuchawek" :)))
A ja choruję, zią.
Pisali, że Wilqa z piekła Lobem juz ni mo w łempikach...czytałeś ten numer?
zaskru..zasru...zaskururururu...zakubsprybuj sobie...a, w cholerę, zamów se via Twój internet śrubskrypcję Wilqa, albowiem warto.
O, tu: http://www.wilq.pl/glowna.html
Idę sobie. Zjem coś, zjeść Ci też? ;P
dobra, na poważnie, zdupcam, bo nagadam jeszcze więcej głupot ;)))))

3Pixer pisze...

Historia zagubionej gąbki ma swój przerażający ciąg dalszy... Grzebiąc po szufladach w poszukiwaniu znaczka Marillion, który od Ciebie dostałem, w pudełku od MasterMinda znalazłem dwie czarne gąbki... Pomyślałem, że trochę kijowo będą wyglądać na białych słuchawkach, ale pal sześć. Zacząłem je naciągać na główki :-D i... obie się rozerwały!!! Horror!

Wilqa od dawna moje gały nie widziały, stronę i owszem, ale nigdy nie wpadłem na pomysł, żeby to skrypsu... sbruksy... skrasub... się zapisywać jakoś do tego.

Chorujesz? Czy to znaczy, że nie będzie impry w Winiarni i małolaty nie będą mogły psioczyć, że brudasy się schodzą? :-)))

Pytanie zupełnie nie a propos - jak tam mały zielony domek?

Anonimowy pisze...

w lesie :-/
tzn, nadal w Żołędowie, nie mam jeszcze żadnego cepa, coby mi to rozkręcił tam, a skręcił na działce...tak myślę, czyby do Pika nie zadzwonić, ale jak go tu przywieźć do Bydgoszczy, żeby nie obgryzł tapicerki w aucie, nie próbował wychlać płynu ze spryskiwaczy i nie molestował mi kierowczyni?...
Baletu w Winiarni na razie i tak nie będzie, bo laptoki ;) nam strajkują :-/, a buce od "brudasów" mogą fuck off and die.
Twoja historia z gąbkami głęboko mnie poruszyła. Łączę się w bólu, zdejmując latexowe nakładki z moich słuchawek ;)